2008-12-31
In case of emergency...
Zawiozłem rano babcię do przychodni. Siedząc w poczekalni zabrałem się za lekturę wystawy ściennej i wszystko było ok, aż zobaczyłem to:
wtf?
Seriously, WTF?! Żałuję, że nie sprawdziłem czy wyjście ewakuacyjne nie jest aby zamknięte na klucz?!
Ciekawe, w którym pokoju wydają papier toaletowy i mydło?
So remember kids, in case of emergency just call 0118 999 881 999 119 725 3
wtf?
Seriously, WTF?! Żałuję, że nie sprawdziłem czy wyjście ewakuacyjne nie jest aby zamknięte na klucz?!
Ciekawe, w którym pokoju wydają papier toaletowy i mydło?
So remember kids, in case of emergency just call 0118 999 881 999 119 725 3
2008-12-29
Two-tap - układ piąty
Od września praktycznie nie rozwijałem mojego edytora na telefon. Ciągle nie podzieliłem się źródłem - trochę z lenistwa, a trochę z braku czasu (bo wtedy musiałbym napisać instrukcję jak tego używać). Zresztą najbardziej interesuje mnie nie sam edytor, ale sposób wprowadzania tekstu.
Dziś opracowałem nowy układ znaków (na zdjęciu). To już piąty zrobiony całkowicie od zera. Tym razem postawiłem na to żeby możliwie szybko można było znaleźć dowolny znak. Jeżeli idzie o szybkość i wygodę samego wprowadzania tekstu jest gorszy od poprzedniego, ale litery alfabetu, graficznie pokrywają się z układem liter znanym z multi-tapa.
Większość znaków jest tak ustawiona by ich kombinacje dało się łatwo z czymś skojarzyć i zapamiętać. Poprzedni układ też starał się to zapewnić, ale tym razem można zacząć z pamięci wprowadzać znaki alfabetu będąc przyzwyczajonym do tradycyjnego rozkładu liter w multi-tap i T9. Wcześniej używając tego edytora na przemian z domyślnym wprowadzaczem smsów telefonu czasem zapominałem, że układ liter jest inny i popełniałem przez to dużo błędów, które tym razem nie powinny się pojawiać.
Nie wiem czy do czegoś to się przyda; Po prostu rzucam pomysł. Jeżeli ktoś jest zainteresowany szczegółami, ma sugestie lub chce mnie skrytykować to czekam na komentarze lub maile.
Powiązane posty: Edytor do kodowania... (09/04), Two-tap (09/07)
UPDATE:
uklad piąty okzał się niewygodny. teraz testuję wersję 6 z 2009-01-05
Dziś opracowałem nowy układ znaków (na zdjęciu). To już piąty zrobiony całkowicie od zera. Tym razem postawiłem na to żeby możliwie szybko można było znaleźć dowolny znak. Jeżeli idzie o szybkość i wygodę samego wprowadzania tekstu jest gorszy od poprzedniego, ale litery alfabetu, graficznie pokrywają się z układem liter znanym z multi-tapa.
Większość znaków jest tak ustawiona by ich kombinacje dało się łatwo z czymś skojarzyć i zapamiętać. Poprzedni układ też starał się to zapewnić, ale tym razem można zacząć z pamięci wprowadzać znaki alfabetu będąc przyzwyczajonym do tradycyjnego rozkładu liter w multi-tap i T9. Wcześniej używając tego edytora na przemian z domyślnym wprowadzaczem smsów telefonu czasem zapominałem, że układ liter jest inny i popełniałem przez to dużo błędów, które tym razem nie powinny się pojawiać.
Nie wiem czy do czegoś to się przyda; Po prostu rzucam pomysł. Jeżeli ktoś jest zainteresowany szczegółami, ma sugestie lub chce mnie skrytykować to czekam na komentarze lub maile.
Powiązane posty: Edytor do kodowania... (09/04), Two-tap (09/07)
UPDATE:
uklad piąty okzał się niewygodny. teraz testuję wersję 6 z 2009-01-05
2008-12-28
centrum
dobrze się skończyło
2008-12-24
Osobiście rozmawiałem z Mikołajem; dosyć jasno przekazałem co go czeka, jeżeli zawali sprawę. Wydaje mi się, że w tym roku każdy dostanie to czego sobie zażyczył.
2008-12-23
Top Gear: Propozycje prezentów 2008
Do gwiazdora zostało już mało czasu, ale jeżeli nie macie jeszcze pomysłu na prezent to warto to obejrzeć:
2008-12-21
Nie ma to jak święta...
(źródło: "101 Reykjavik")
te rodzinne spotkania, rozmowy... O czym myślisz przy wigilijnym stole? ;)
Szczęśliwie u mnie podczas świąt nie jest aż tak ekstremalnie. Zwykle w trudnych momentach ogarniam emocje dzięki wymianie spojrzeń, czy niezauważalnym szturchnięciom pod stołem, z kimś kto wiem, że rozumie mój ból. I jakoś udaje się przetrwać.
Za to teraz w domu codziennie, w każdej niemal minucie jestem poddawany wielu próbom cierpliwości. Otóż od tygodnia i przez kolejny miesiąc mieszka u nas babcia (ma skomplikowaną przeprowadzkę), która jest bardzo dobrą babcią, ale niestety delikatnie mówiąc jest dosyć trudna... Zwykle miałem ją ograniczoną ilość minut w tygodniu i widziałem, że to jest max. Teraz jest prawie non-stop i max został już dawno przekroczony. Wiem, że potrafię wytrzymać bardzo dużo, ale czuję, że bez odpowiedniego stężenia ginu we krwi może być ciężko... Ratunku!
2008-12-16
Gąbka
Byłem w łazience umyć ręce. Zauważyłem, że pojawiła się gąbka, której wcześniej nie widziałem. Przyjrzałem się pofalowanej powierzchni i pomyślałem, że ją lubię, bo przypomina wykres sin(x)*sin(y), a ja bardzo lubię sinusy.
Jakoś tak mam, że czasem zastanawiam się nad takimi pierdołami. Umyłem ręce i nie mogłem przestać myśleć o tej gąbce. Mógłbym przestać gdybym chciał, ale wcale nie chciałem. Potraktowałem to jako ćwiczenie. Zastanawiałem się czy da się jakoś parametrycznie opisać obrys gąbki. Miałem konkretny wzór w głowie oparty o sinusy, ale kiedy go wklepałem do komputera to się okazało, że wygląda mniej więcej podobnie, ale jednak inaczej. Próbowałem poprawić, ale wzory za bardzo się rozrosły i dałem sobie spokój. Mogłem użyć transformaty Fouriera, ale chciałem coś prostszego. Postanowiłem to ugryźć za pomocą okręgów. Okazało się, że fragmenty krzywej obrysu nieźle pasują do dużego okręgu i kilku mniejszych. Nie robiłem tego bardzo dokładnie, bo zapomniałem dokładnie wyprostować fotografię, ale coś tam widać.
Następnie zacząłem myśleć o tym jak najlepiej te gąbki ułożyć w mozaikę. Bo domyślam się, że ten kto wymyślał ten kształt chciał jak najefektywniej wykorzystać materiał, żeby było jak najmniej ścinek. Po chwili przyszła myśl, że mam strasznie nasrane...
Ale teraz uważam, że źle, że tak pomyślałem. Trzeba być ciekawym wszystkiego - nie ma nic złego w szukać wzorów, schematów... Przecież na tym polega inteligencja - na zauważaniu prawidłowości, a następnie dopasowaniu określonych wzorców i/lub zależności by przewidzieć co się stanie w przyszłości, jak wygląda to czego nie widać albo jak się coś lub ktoś zachowa przy danych warunkach oraz dlaczego coś jest jakie jest. Dobrze, jeżeli ma się nawyk korzystania z takiej umiejętności, a czasem można przypadkiem zauważyć coś przydatnego... Wiem, że wszyscy wiedzą, że inteligencja się przydaje, ale chodzi mi o to żeby nie bać się jej używać; żeby mieć nawyk myślenia.
Piszę to ponieważ przed chwilą zawstydziłem się przed samym sobą jaki jestem nerdy; bo zastanawiałem się nad czymś kompletnie nieprzydatnym, i ta matematyka. Skąd ten wstyd? Być może stąd, że poczułem się nerdem, a nerdów zwykle się szufladkuje i odsuwa na bok jako mało zdolnych do życia w społeczeństwie, wśród normalnych ludzi. W wielu przypadkach może i jest w tym trochę prawdy, ale takie odrzucenie tylko utrudnia tym mało zdolnym to życie i stopniowo podnosi poprzeczkę coraz wyżej. I potem taki gówniarz, który jest z czegoś tam zdolniejszy od innych woli się czasem nie przyznawać, bo jeszcze go wyśmieją. A wyśmianie graniczy z odrzuceniem - nikt tego nie lubi. W rezultacie nie rozwija się tak jakby mógł; bo to siara się zgłaszać, a niech ktoś jeszcze powie coś od siebie - samobójstwo, kaplica! I tak już w podstawówce większość zapamiętuje, żeby lepiej się nie wychylać poza normę. A jak ktoś jest poniżej poziomu innych to staje się to jego normą: jak dzieciak słabo wystartował z jakimś przedmiotem to duża szansa, że do końca będzie z niego słaby. Nie żeby był mniej pojętny od innych, po prostu się przyzwyczaja. Cała klasa się przyzwyczaja do tego, włączając w to nauczycieli. Nie wiem dlaczego tak jest, to raczej bardzo złożony problem, ale bardzo mnie niepokoi. Pamiętam, że z perspektywy ucznia to zupełnie inaczej wyglądało...
Ale teraz nie mam powodu, żeby przestać analizować mozaiki na podłodze w poczekalni u fryzjera, kombinować jak generować teksturę płaszcza tej laski, swoją drogą całkiem niezłej, obok której stałem w autobusie, a w przerwie między ćwiczeniami, popijając kawę zastanawiać się jak w czasie rzeczywistym wykreślić tor lotu ptaków w kluczu, który w całości wygląda jak wielki potwór kierujący się w stronę centrum, albo myśleć o zbożach targanych wiatrem jako o polu wektorowym, a leżąc w łóżku marzyć o procesie wymyślania jak o agregacji myśli wystrzeliwanych dzięki losowym, szumom nieprzesłoniętym przez myślenie albo dzięki myśleniu o czymś zupełnie innym (na przykład celowo szukając inspiracji).
Być może wszystkie te myśli to są bzdury, a w większości przypadków już na starcie robię fatalne błędy przez złe założenia wynikające z braku wiedzy, pominięcie istotnych szczegółów lub zwyczajny pośpiech... ale to wszystko nieważne, bo najważniejsza jest frajda, która temu towarzyszy.
Oczywiście jak ze wszystkim trzeba mieć umiar i uważać, żeby jednak nie przeholować, bo można skończyć jak ten świr, który czekał "żeby zawrzało", a następnie dmuchał siedem razy "żeby nie wrzało"... jednak, mimo iż zwykle tego nie robię, z sentymentu za czasami przedszkolnymi idąc po chodniku z kostki, od czas do czasu zastanowię się, czy aby dobrze idę.
Jakoś tak mam, że czasem zastanawiam się nad takimi pierdołami. Umyłem ręce i nie mogłem przestać myśleć o tej gąbce. Mógłbym przestać gdybym chciał, ale wcale nie chciałem. Potraktowałem to jako ćwiczenie. Zastanawiałem się czy da się jakoś parametrycznie opisać obrys gąbki. Miałem konkretny wzór w głowie oparty o sinusy, ale kiedy go wklepałem do komputera to się okazało, że wygląda mniej więcej podobnie, ale jednak inaczej. Próbowałem poprawić, ale wzory za bardzo się rozrosły i dałem sobie spokój. Mogłem użyć transformaty Fouriera, ale chciałem coś prostszego. Postanowiłem to ugryźć za pomocą okręgów. Okazało się, że fragmenty krzywej obrysu nieźle pasują do dużego okręgu i kilku mniejszych. Nie robiłem tego bardzo dokładnie, bo zapomniałem dokładnie wyprostować fotografię, ale coś tam widać.
Następnie zacząłem myśleć o tym jak najlepiej te gąbki ułożyć w mozaikę. Bo domyślam się, że ten kto wymyślał ten kształt chciał jak najefektywniej wykorzystać materiał, żeby było jak najmniej ścinek. Po chwili przyszła myśl, że mam strasznie nasrane...
Ale teraz uważam, że źle, że tak pomyślałem. Trzeba być ciekawym wszystkiego - nie ma nic złego w szukać wzorów, schematów... Przecież na tym polega inteligencja - na zauważaniu prawidłowości, a następnie dopasowaniu określonych wzorców i/lub zależności by przewidzieć co się stanie w przyszłości, jak wygląda to czego nie widać albo jak się coś lub ktoś zachowa przy danych warunkach oraz dlaczego coś jest jakie jest. Dobrze, jeżeli ma się nawyk korzystania z takiej umiejętności, a czasem można przypadkiem zauważyć coś przydatnego... Wiem, że wszyscy wiedzą, że inteligencja się przydaje, ale chodzi mi o to żeby nie bać się jej używać; żeby mieć nawyk myślenia.
Piszę to ponieważ przed chwilą zawstydziłem się przed samym sobą jaki jestem nerdy; bo zastanawiałem się nad czymś kompletnie nieprzydatnym, i ta matematyka. Skąd ten wstyd? Być może stąd, że poczułem się nerdem, a nerdów zwykle się szufladkuje i odsuwa na bok jako mało zdolnych do życia w społeczeństwie, wśród normalnych ludzi. W wielu przypadkach może i jest w tym trochę prawdy, ale takie odrzucenie tylko utrudnia tym mało zdolnym to życie i stopniowo podnosi poprzeczkę coraz wyżej. I potem taki gówniarz, który jest z czegoś tam zdolniejszy od innych woli się czasem nie przyznawać, bo jeszcze go wyśmieją. A wyśmianie graniczy z odrzuceniem - nikt tego nie lubi. W rezultacie nie rozwija się tak jakby mógł; bo to siara się zgłaszać, a niech ktoś jeszcze powie coś od siebie - samobójstwo, kaplica! I tak już w podstawówce większość zapamiętuje, żeby lepiej się nie wychylać poza normę. A jak ktoś jest poniżej poziomu innych to staje się to jego normą: jak dzieciak słabo wystartował z jakimś przedmiotem to duża szansa, że do końca będzie z niego słaby. Nie żeby był mniej pojętny od innych, po prostu się przyzwyczaja. Cała klasa się przyzwyczaja do tego, włączając w to nauczycieli. Nie wiem dlaczego tak jest, to raczej bardzo złożony problem, ale bardzo mnie niepokoi. Pamiętam, że z perspektywy ucznia to zupełnie inaczej wyglądało...
Ale teraz nie mam powodu, żeby przestać analizować mozaiki na podłodze w poczekalni u fryzjera, kombinować jak generować teksturę płaszcza tej laski, swoją drogą całkiem niezłej, obok której stałem w autobusie, a w przerwie między ćwiczeniami, popijając kawę zastanawiać się jak w czasie rzeczywistym wykreślić tor lotu ptaków w kluczu, który w całości wygląda jak wielki potwór kierujący się w stronę centrum, albo myśleć o zbożach targanych wiatrem jako o polu wektorowym, a leżąc w łóżku marzyć o procesie wymyślania jak o agregacji myśli wystrzeliwanych dzięki losowym, szumom nieprzesłoniętym przez myślenie albo dzięki myśleniu o czymś zupełnie innym (na przykład celowo szukając inspiracji).
Być może wszystkie te myśli to są bzdury, a w większości przypadków już na starcie robię fatalne błędy przez złe założenia wynikające z braku wiedzy, pominięcie istotnych szczegółów lub zwyczajny pośpiech... ale to wszystko nieważne, bo najważniejsza jest frajda, która temu towarzyszy.
Oczywiście jak ze wszystkim trzeba mieć umiar i uważać, żeby jednak nie przeholować, bo można skończyć jak ten świr, który czekał "żeby zawrzało", a następnie dmuchał siedem razy "żeby nie wrzało"... jednak, mimo iż zwykle tego nie robię, z sentymentu za czasami przedszkolnymi idąc po chodniku z kostki, od czas do czasu zastanowię się, czy aby dobrze idę.
2008-12-15
Leather Keyboard
2008-12-14
81km x 81km
Wspominałem kilka miesięcy temu o tym jak lubię patrzeć na wielkości w różnej skali. Dziś przeglądając internet myślałem dużo o ekologii, teorii globalnego ocieplenia, prawdziwym wpływie człowieka na środowisko, a potem o dramatycznie rosnącej populacji. Przypomniałem sobie wtedy sceny z filmu Soylent Green, w których człowiek dosłownie leżał na człowieku. Zacząłem się zastanawiać co by było gdyby ustawić wszystkich ludzi na ziemi jeden obok drugiego - dajmy każdemu człowiekowi kwadrat o boku długości 1m. Czyli 6,5mld ludzi zajmowałoby 6,5mld m² czyli 6500km². Okazuje się, że jest to powierzchnia kwadratu o boku ok. 81km - wszyscy ludzie na ziemi! Na obrazku widać jak mała to powierzchnia w porównaniu do Polski, Europy i dalej całej Ziemi. Chciałem też zaznaczyć mniejszy kwadrat jaki zajęli by wszyscy ludzie z Polski, ale wyszła mi powierzchnia mniejsza od piksela, dlatego sobie darowałem.
W rzeczywistości nie da się tak żyć - każdy człowiek potrzebuje więcej przestrzeni, poza tym przydałaby się przynajmniej czysta woda i jedzenie - na to potrzeba dużo więcej miejsca. Do tego nie jesteśmy jednym gatunkiem - są też rośliny i zwierzęta. Dlatego nie chcę tu wyciągać żadnych wniosków. Po prostu, niby zdawałem sobie z tego sprawę, ale po raz pierwszy widzę jak jest nas mało.
Wstępnie chciałem tu wylać tonę swoich przemyśleń na popularny temat teorii globalnego ocieplenia, ale zachowam argumenty na zimowe dyskusje przy grzanym piwie. Przytoczę tylko na koniec dobre spostrzeżenie:
Zresztą co tam globalne ocieplenie - jest dużo więcej zagrożeń dla ludzkości. Stawiam na to, że najprędzej sami się powybijamy. Mam wielką nadzieję, że tak nie będzie - lubię ludzi, oni chyba też nic do mnie nie mają... o ile krzywo nie patrzę, jestem podobnego wzrostu, hetero, w tym samym kolorze skóry i wierzę w tego samego boga, tak samo głosowałem i mam podobne zdanie. No i lepiej żebym nie był za bogaty, bo mnie nie będą lubić, ale też nie za biedny, bo wtedy nie będą się ze mną liczyć. I nie sąsiad, bo to z definicji odpada... Bardzo się cieszę, że mam dla siebie więcej niż 1m².
Dosyć bełkocenia, czas spać. Obliczenia są bardzo przybliżone, ale jeżeli zrobiłem jakiś fatalny błąd to bardzo proszę wytknąć mi to w komentarzu, a zaraz poprawię.
Mapę (podkład do rysunku) wziąłem z Wikipedii. Autorem mapy jest David Luizzo.
W rzeczywistości nie da się tak żyć - każdy człowiek potrzebuje więcej przestrzeni, poza tym przydałaby się przynajmniej czysta woda i jedzenie - na to potrzeba dużo więcej miejsca. Do tego nie jesteśmy jednym gatunkiem - są też rośliny i zwierzęta. Dlatego nie chcę tu wyciągać żadnych wniosków. Po prostu, niby zdawałem sobie z tego sprawę, ale po raz pierwszy widzę jak jest nas mało.
Wstępnie chciałem tu wylać tonę swoich przemyśleń na popularny temat teorii globalnego ocieplenia, ale zachowam argumenty na zimowe dyskusje przy grzanym piwie. Przytoczę tylko na koniec dobre spostrzeżenie:
If all the insects on earth disappeared, within 50 years all life on earth would disappear. If all humans disappeared, within 50 years all species would flourish as never before.Nie wiem w jakim kontekście Jonas Salk to powiedział, bo sam znam to z wystąpienia Sir Ken Robinson na konferencji TED, ale świetnie pokazuje jak małe znaczenie mamy dla planety. A często mam wrażenie, że niektórzy zapomnieli, że Ziemia nie leży już w centrum wszechświata, ani nawet w centrum galaktyki (i bardzo dobrze, bo jest tam gigantyczna czarna dziura) i myślą, że rządzimy światem i wszystko od nas zależy. W pewnym sensie zależy, ale myślę, że gdzieś na poziomie przysłowiowego motyla, który może wywołać tajfun na drugiej półkuli. Myślę, że nawet jeżeli by taki motyl trzepotał skrzydłami z rozmysłem i w obliczonym z góry kierunku to szanse, że osiągnie zamierzony cel trzeba by mierzyć w skali kwantowej. Na szczęście w rzeczywistości żaden motyl nie jest na tyle ambitny by brać się za kontrole klimatu. Tylko niektórym ludziom się coś roi w tej materii, a tak naprawdę wiedzą o życiu mniej niż niejeden motyl.
Zresztą co tam globalne ocieplenie - jest dużo więcej zagrożeń dla ludzkości. Stawiam na to, że najprędzej sami się powybijamy. Mam wielką nadzieję, że tak nie będzie - lubię ludzi, oni chyba też nic do mnie nie mają... o ile krzywo nie patrzę, jestem podobnego wzrostu, hetero, w tym samym kolorze skóry i wierzę w tego samego boga, tak samo głosowałem i mam podobne zdanie. No i lepiej żebym nie był za bogaty, bo mnie nie będą lubić, ale też nie za biedny, bo wtedy nie będą się ze mną liczyć. I nie sąsiad, bo to z definicji odpada... Bardzo się cieszę, że mam dla siebie więcej niż 1m².
Dosyć bełkocenia, czas spać. Obliczenia są bardzo przybliżone, ale jeżeli zrobiłem jakiś fatalny błąd to bardzo proszę wytknąć mi to w komentarzu, a zaraz poprawię.
Mapę (podkład do rysunku) wziąłem z Wikipedii. Autorem mapy jest David Luizzo.
2008-12-06
wii-sleep
Przypadkiem trafiłem wczoraj na artykuł o Sleeptrackerze - zegarku, który śledzi fazy snu i ustala czas budzenia w optymalnym momencie. Zegarek ten wykrywa fazy na podstawie ruchliwości użytkownika. Fajny gadget.
I wtedy przypomniałem sobie, że mam wiimote, który ma akcelerometr, czyli właśnie wykrywacz ruchliwości. Chwyciłem za źródła, których używałem do liczenia pompek i przerobiłem je na monitor snów. Nic szczególnego, po prostu zapisuję czas i wskazania akcelerometru (tzn przyspieszenie w trzech osiach). Najwięcej problemów miałem z w miarę stabilnym montażem. Końcowy efekt widać na zdjęciu niżej. A do ciała przyczepiłem go tak jak na diagramie wyżej. Wybrałem klatę, ponieważ nigdy nie śpię na brzuchu (bo praktycznie go nie mam ;) ) i najmniej mi tam przeszkadzał. Do ciała przyczepiłem go oklejając się po prostu taśmą (zrywanie nie było przyjemne xD). Nie miałem problemów z okablowaniem, bo wiimote rozmawia z komputerem przez bluetooth.
Położyłem się spać ok. 2:00. Niestety nie mogłem się przyzwyczaić do taśmy, którą chyba za mocno się ścisnąłem, i zanim zasnąłem wierciłem się prawie godzinę. Ale w końcu się udało, a oto wyniki:
Wykres jest, w dużym przybliżeniu, w jednostkach przyspieszenia ziemskiego. Czyli 1 na zielonym wykresie oznacza, że leżałem na plecach, 1 na czerwonym, że na prawym boku, a 1 na fioletowym, że stałem na nogach. Kontroler był przyczepiony pod małym kątem i miałem pod głową dużą poduszkę - chyba dlatego w osi Y zawsze jest minimalna grawitacja.
Widać wyraźnie moje wiercenie na początku (jak się przyjrzeć o 2:15 widać jak przyspieszenie w Y bardzo skoczyło, bo poszedłem do toalety). Czerwony wykres to przyspieszenie w osi X - czyli jak bardzo byłem przekręcony. Widać, że zawsze oscyluje w okolicach 1 lub -1. 1 oznacza, że byłem na prawym boku, a -1 na lewym. Ani razu nie leżałem na brzuchu, ale ok. 7:45 położyłem się na plecach i leżałem tak do 9:00. Wtedy na chwilę się obudziłem, ale walnąłem się na prawym boku i przespałem jeszcze 15 min.
Widać też fazy spokoju oraz kiedy się ruszałem. Nie wiem ile da się z tych danych wyciągnąć, ale może da się określić, gdzie są przejścia do kolejnych faz snu. Potrzebuję jednak więcej danych i wiedzy na ten temat. Poza tym muszę poprawić jakość montażu wiimote-ciało, bo jest bardzo niewygodny i niewykluczone, że wpływał na sen.
Pierwszym zastosowaniem jakie przychodzi mi do głowy byłoby dodanie widgeta do bloga, dzięki któremu, wchodząc rano, z pracy, na mojego bloga moglibyście śledzić, na który bok się właśnie przewracam ;).
Poza tym chciałbym spróbować napisać program, który automatycznie wykryje w jakiej fazie jestem - wydaje się, że jakieś sieci neuronowe mogą się bardzo przydać. Wtedy mógłbym eksperymentować z wybudzaniem z REMu tak by lepiej pamiętać sny. Jednak głównym zastosowaniem by było budzenie w takim momencie żebym czuł się najbardziej wypoczęty - bo często nie tylko długość snu wpływa na uczucie wyspania, ale też moment, w którym się budzimy.
I wtedy przypomniałem sobie, że mam wiimote, który ma akcelerometr, czyli właśnie wykrywacz ruchliwości. Chwyciłem za źródła, których używałem do liczenia pompek i przerobiłem je na monitor snów. Nic szczególnego, po prostu zapisuję czas i wskazania akcelerometru (tzn przyspieszenie w trzech osiach). Najwięcej problemów miałem z w miarę stabilnym montażem. Końcowy efekt widać na zdjęciu niżej. A do ciała przyczepiłem go tak jak na diagramie wyżej. Wybrałem klatę, ponieważ nigdy nie śpię na brzuchu (bo praktycznie go nie mam ;) ) i najmniej mi tam przeszkadzał. Do ciała przyczepiłem go oklejając się po prostu taśmą (zrywanie nie było przyjemne xD). Nie miałem problemów z okablowaniem, bo wiimote rozmawia z komputerem przez bluetooth.
Położyłem się spać ok. 2:00. Niestety nie mogłem się przyzwyczaić do taśmy, którą chyba za mocno się ścisnąłem, i zanim zasnąłem wierciłem się prawie godzinę. Ale w końcu się udało, a oto wyniki:
Wykres jest, w dużym przybliżeniu, w jednostkach przyspieszenia ziemskiego. Czyli 1 na zielonym wykresie oznacza, że leżałem na plecach, 1 na czerwonym, że na prawym boku, a 1 na fioletowym, że stałem na nogach. Kontroler był przyczepiony pod małym kątem i miałem pod głową dużą poduszkę - chyba dlatego w osi Y zawsze jest minimalna grawitacja.
Widać wyraźnie moje wiercenie na początku (jak się przyjrzeć o 2:15 widać jak przyspieszenie w Y bardzo skoczyło, bo poszedłem do toalety). Czerwony wykres to przyspieszenie w osi X - czyli jak bardzo byłem przekręcony. Widać, że zawsze oscyluje w okolicach 1 lub -1. 1 oznacza, że byłem na prawym boku, a -1 na lewym. Ani razu nie leżałem na brzuchu, ale ok. 7:45 położyłem się na plecach i leżałem tak do 9:00. Wtedy na chwilę się obudziłem, ale walnąłem się na prawym boku i przespałem jeszcze 15 min.
Widać też fazy spokoju oraz kiedy się ruszałem. Nie wiem ile da się z tych danych wyciągnąć, ale może da się określić, gdzie są przejścia do kolejnych faz snu. Potrzebuję jednak więcej danych i wiedzy na ten temat. Poza tym muszę poprawić jakość montażu wiimote-ciało, bo jest bardzo niewygodny i niewykluczone, że wpływał na sen.
Pierwszym zastosowaniem jakie przychodzi mi do głowy byłoby dodanie widgeta do bloga, dzięki któremu, wchodząc rano, z pracy, na mojego bloga moglibyście śledzić, na który bok się właśnie przewracam ;).
Poza tym chciałbym spróbować napisać program, który automatycznie wykryje w jakiej fazie jestem - wydaje się, że jakieś sieci neuronowe mogą się bardzo przydać. Wtedy mógłbym eksperymentować z wybudzaniem z REMu tak by lepiej pamiętać sny. Jednak głównym zastosowaniem by było budzenie w takim momencie żebym czuł się najbardziej wypoczęty - bo często nie tylko długość snu wpływa na uczucie wyspania, ale też moment, w którym się budzimy.
Labels: wiimote
Starsze posty dostępne w archiwum