2008-09-17
fantazyjne dialogi
Nie mogę zasnąć. Umysł mam jasny jak za dnia. Kiedy zamykam oczy myśli wędrują w historie i dialogi, które mogłyby się wydarzyć, ale raczej na pewno się nie wydarzą. Zawsze zaczyna się niewinnie od hipotetycznej sytuacji, a potem rozwija się w drzewo możliwości typu "co by było gdyby". Kolejne myśli dzieją się same. Myślę głównie o przebiegu hipotetycznych rozmów z różnymi ludźmi na najdziwniejsze tematy. Niektóre takie rozmowy to coś jak przygotowanie na trudne sytuacje - jakby na wszelki wypadek. Coś jakby symulacja scenariusza, analogiczna do tych używanych przez astronautów czy pilotów myśliwców tylko sprowadzona na arenę kontaktów międzyludzkich. Tylko, że to samo się wymyśla.
Pierwszy taki "dialog" jaki pamiętam wymyśliłem jak miałem jakieś 3-4 lata. Pewno wcześniej już gadałem do siebie, ale ten konkrentny pamiętam dosyć wyraźnie. Bawiłem się z siostrą - ja miałem jakąś resorówkę, ona coś tam robiła z barbie. Jednak jako 5 lat starsza siostra jej zabawa pewno była dużo bardziej wyszukana od mojej i w pewnym momencie zasugerowała, że może bym się tak sam pobawił? Na początku nie byłem tym zachwycony jednak postanowiłem spróbować. Usiadłem w innym pokoju z kilkoma zabawkami i nie wiedziałem co dalej robić! Pomyślałem coś w stylu: "Jak to sam bawić? Co właściwie mam robić?"... Żeby było ciekawie postanowiłem wymyślić jakieś postacie, było ich chyba trzech dorosłych. Zacząłem sobie po cichu mówić co oni po kolei mówią. Nie byłem włączony w rozmowę. To było raczej coś takiego, jak dziecko obserwuje rozmowę dorosłych. Pamiętam, że ich rozmowa słabo się kleiła i długo się tak nie bawiłem, ale te same postacie wyobrażałem sobie później wielokrotnie w różnych zabawach. Potem na szczęście poszedłem do przedszkola.
Wracając do samych wymyślonych dialogów to rodzą się z prostych myśli wyobrażeń w które angażuję się na tyle, że dopiero po dłuższym czasie orientuję się, że poprowadzę cały dialog w jakieś bezsensowne sytuacje. Chyba każdy tak ma - prawda? To dzieje się samo - coś jak wnioskowanie. Jest myśl, od której krok po kroku wyciąga się kolejne, a z nich coraz to nowe i bardziej oddalone od pierwotnej. Oczywiście po drodze popełnia się wiele drobnych błędów, które powodują, że ląduje się w fantazyjnym świecie, jeżeli nie fałszu to przynajmniej kosmicznego nieprawdopodobieństwa. I tak często uderzam się niemal po twarzy kiedy nagle orientuję się w jakim idiotycznym punkcie stoi wymyślona fantazja. I w ogóle po co o tym myślę? Obawiam się tylko tego, że niektóre drobne emocje, które wtedy odczuwam wpływają na to jak działam w prawdziwym świecie w rzeczywistych sytuacjach.
Czasami wydaje się, że podobną mechanikę mają niektóre sny. Tylko wtedy nie ma zwykle świadomości, która może się wtrącić i przypomnieć, że to nie naprawdę.
Ostatnio mam całkiem normalne sny, podobne właśnie do tych dialogów, ale są one zadziwiająco zrównoważone - przynajmniej te które po obudzeniu pamiętam. Rozmawiam o różnych rzeczach, o których raczej nie będę rozmawiał w prawdziwym świecie. Zwykle jestem 1 na 1 z różnymi znajomymi, nieznajomymi, uczonymi czy nawet moimi egzaminatorami (ile to już razy zdawałem u nich niezdane egzaminy!)... na złość nie zdarzają się supermodelki - z drugiej strony to by było straszne marnotrawstwo snu tak z nimi rozmawiać. Często śnią mi się różne warianty rozmów na te same tematy. Zastanawiam się czy to nie jest przypadkiem mechanizm obronny mechanizmu przed kumulowaniem się w głowie zbyt wielu niewiadomych? Tzn. umysł produkuje dla mnie filmy tłumaczące rzeczywistość - dające jakieś tam odpowiedzi na trapiące pytania tylko po to żeby wypełnić luki - przecież cały czas to robi, tłumacząc co widzę i co jest tam gdzie nic nie widzę, gdzie i kim jestem i dlaczego siedzę tu o 6:30 pisząc posta (którego być może rano będę musiał skasować, bo jak zobaczę co wyprodukowałem to ze wstydem uzmysłowię sobie, że ktoś mógł już to przeczytać! tak jak posty poimprezowe, ale z nich chyba już się wyleczyłem;) na chwilę dogoniłem czoło potoku nocnych rozważań i może uda mi się zasnąć... branoc
Pierwszy taki "dialog" jaki pamiętam wymyśliłem jak miałem jakieś 3-4 lata. Pewno wcześniej już gadałem do siebie, ale ten konkrentny pamiętam dosyć wyraźnie. Bawiłem się z siostrą - ja miałem jakąś resorówkę, ona coś tam robiła z barbie. Jednak jako 5 lat starsza siostra jej zabawa pewno była dużo bardziej wyszukana od mojej i w pewnym momencie zasugerowała, że może bym się tak sam pobawił? Na początku nie byłem tym zachwycony jednak postanowiłem spróbować. Usiadłem w innym pokoju z kilkoma zabawkami i nie wiedziałem co dalej robić! Pomyślałem coś w stylu: "Jak to sam bawić? Co właściwie mam robić?"... Żeby było ciekawie postanowiłem wymyślić jakieś postacie, było ich chyba trzech dorosłych. Zacząłem sobie po cichu mówić co oni po kolei mówią. Nie byłem włączony w rozmowę. To było raczej coś takiego, jak dziecko obserwuje rozmowę dorosłych. Pamiętam, że ich rozmowa słabo się kleiła i długo się tak nie bawiłem, ale te same postacie wyobrażałem sobie później wielokrotnie w różnych zabawach. Potem na szczęście poszedłem do przedszkola.
Wracając do samych wymyślonych dialogów to rodzą się z prostych myśli wyobrażeń w które angażuję się na tyle, że dopiero po dłuższym czasie orientuję się, że poprowadzę cały dialog w jakieś bezsensowne sytuacje. Chyba każdy tak ma - prawda? To dzieje się samo - coś jak wnioskowanie. Jest myśl, od której krok po kroku wyciąga się kolejne, a z nich coraz to nowe i bardziej oddalone od pierwotnej. Oczywiście po drodze popełnia się wiele drobnych błędów, które powodują, że ląduje się w fantazyjnym świecie, jeżeli nie fałszu to przynajmniej kosmicznego nieprawdopodobieństwa. I tak często uderzam się niemal po twarzy kiedy nagle orientuję się w jakim idiotycznym punkcie stoi wymyślona fantazja. I w ogóle po co o tym myślę? Obawiam się tylko tego, że niektóre drobne emocje, które wtedy odczuwam wpływają na to jak działam w prawdziwym świecie w rzeczywistych sytuacjach.
Czasami wydaje się, że podobną mechanikę mają niektóre sny. Tylko wtedy nie ma zwykle świadomości, która może się wtrącić i przypomnieć, że to nie naprawdę.
Ostatnio mam całkiem normalne sny, podobne właśnie do tych dialogów, ale są one zadziwiająco zrównoważone - przynajmniej te które po obudzeniu pamiętam. Rozmawiam o różnych rzeczach, o których raczej nie będę rozmawiał w prawdziwym świecie. Zwykle jestem 1 na 1 z różnymi znajomymi, nieznajomymi, uczonymi czy nawet moimi egzaminatorami (ile to już razy zdawałem u nich niezdane egzaminy!)... na złość nie zdarzają się supermodelki - z drugiej strony to by było straszne marnotrawstwo snu tak z nimi rozmawiać. Często śnią mi się różne warianty rozmów na te same tematy. Zastanawiam się czy to nie jest przypadkiem mechanizm obronny mechanizmu przed kumulowaniem się w głowie zbyt wielu niewiadomych? Tzn. umysł produkuje dla mnie filmy tłumaczące rzeczywistość - dające jakieś tam odpowiedzi na trapiące pytania tylko po to żeby wypełnić luki - przecież cały czas to robi, tłumacząc co widzę i co jest tam gdzie nic nie widzę, gdzie i kim jestem i dlaczego siedzę tu o 6:30 pisząc posta (którego być może rano będę musiał skasować, bo jak zobaczę co wyprodukowałem to ze wstydem uzmysłowię sobie, że ktoś mógł już to przeczytać! tak jak posty poimprezowe, ale z nich chyba już się wyleczyłem;) na chwilę dogoniłem czoło potoku nocnych rozważań i może uda mi się zasnąć... branoc
Komentarze:
<< Strona główna
zastanawiałam się nad tym parę dni i w końcu muszę zapytać: to nie wszyscy tak mają? wydawało mi się to takie naturalne, że cały czas sobie z kimś w głowie gadam (no i w tym wszystkim języki też zmieniam! :D )
moze i wszyscy tak mają, a moze tylko wiekszosc, a niektorzy tylko rzadko. zwykle sie o tym nie rozmawia, a to jest takie ciekawe!
a źle, że się wyświetlają? zrobiłem to dla wygody odwiedzających - poza tym, czasem są komentarze, do bardzo starych rzeczy, których nikt inaczej by nie przeczytał, a przecież wszystkie one chcą być kochane... (wystarczy kliknąć na "komciu", żeby skoczyć do odpowiedniego miejsca na blogu)
a źle, że się wyświetlają? zrobiłem to dla wygody odwiedzających - poza tym, czasem są komentarze, do bardzo starych rzeczy, których nikt inaczej by nie przeczytał, a przecież wszystkie one chcą być kochane... (wystarczy kliknąć na "komciu", żeby skoczyć do odpowiedniego miejsca na blogu)
nie, no fajnie, ale buraka na chwile zlapalam jak mi walnelo po oczach moim zwierzeniem :D
dobra, wszytskie chca byc kochane, nalezy im sie :)
Post a Comment
dobra, wszytskie chca byc kochane, nalezy im sie :)
<< Strona główna
Starsze posty dostępne w archiwum