2008-07-05
Kolorowe oczy
Czy tez tak macie, ze oczy - a dokładnie białka - aktorów w czarno-białych filmach wydają się zawierać troche koloru? Bo czasem wydaje mi sie, ze sa żółtawe - tak jak prawdziwe oczy. Po raz pierwszy zwrócilem uwage na to w filmie Pleasentville, ale uznałem, że to pewno zamierzony efekt, bo wdzieranie się koloru w czarno-biały świat bylo tam głównym tematem. Później jednak zauwazylem to w innych bezbarwnych filmach. Pomyślałem, ze jest to niskobudżetowa forma odświeżania starych produkcji - przez pokolorowanie samych oczu. Ale wróciłem wówczas do Pleasentville i wrzuciłem kilka kadrów do programu graficznego gdzie mogłem to dokładnie sprawdzić: okazało się, że nie ma w tych oczach ani grama koloru.
Nie we wszystkich filmach to widzę - czasami sytuacja zmienia się w zależności od ujęcia i aktora, ale iluzja, chociaż niewielka, jest bardzo silna - nawet gdy sprawdzę dokładnie jaki kolor mają dane oczy to ciągle to widzę po swojemu.
Nie od dziś wiadomo, że ogromna wiekszosc tego co wydaje nam sie, ze widzimy jest wyprodukowe przez nas samych. Czasem mam wrazenie, ze widze troche wiecej, ze jestem bardziej swiadomy tego co mnie otacza. Ale i tak nie jestem w stanie powiedzieć co to wszystko tak naprawdę znaczy - czuję, że nic nie daje się zdefiniować, bo wszystko jest urojeniem - czasem w to wierzę. Nie chcę być zle zrozumiany: uwielbiam rzeczywistość i co chwila mnie zachwyca - po prostu szkoda mi, ze nie jestem w stanie nic na jej temat powiedziec: nawet oczy maja inny kolor (w tym konkretnym przypadku moze byc jednak na odwrot: przeciez prawdziwy swiat nie jest czarno-bialy, a jestem przyzwyczajony do tego, ze oczy są żółtawe więc mózg wmawia mi, że muszą takie być chociaż film jest bezbarwny).
Nie we wszystkich filmach to widzę - czasami sytuacja zmienia się w zależności od ujęcia i aktora, ale iluzja, chociaż niewielka, jest bardzo silna - nawet gdy sprawdzę dokładnie jaki kolor mają dane oczy to ciągle to widzę po swojemu.
Nie od dziś wiadomo, że ogromna wiekszosc tego co wydaje nam sie, ze widzimy jest wyprodukowe przez nas samych. Czasem mam wrazenie, ze widze troche wiecej, ze jestem bardziej swiadomy tego co mnie otacza. Ale i tak nie jestem w stanie powiedzieć co to wszystko tak naprawdę znaczy - czuję, że nic nie daje się zdefiniować, bo wszystko jest urojeniem - czasem w to wierzę. Nie chcę być zle zrozumiany: uwielbiam rzeczywistość i co chwila mnie zachwyca - po prostu szkoda mi, ze nie jestem w stanie nic na jej temat powiedziec: nawet oczy maja inny kolor (w tym konkretnym przypadku moze byc jednak na odwrot: przeciez prawdziwy swiat nie jest czarno-bialy, a jestem przyzwyczajony do tego, ze oczy są żółtawe więc mózg wmawia mi, że muszą takie być chociaż film jest bezbarwny).
Starsze posty dostępne w archiwum