2008-02-16
Śniło mi się dziś, że z uk latał turystyczny statek kosmiczny i za 100$ można się było wybrać na oglądanie słońca z bliska. To była cała kasa jaką akurat miałem, ale jak już polecieliśmy to nie żałowałem - co za widoki!
Obudziłem się o 7 rano i okazało się, że na komputerze zapętlił się film popularno-naukowy, w którym dyskutowano przyszłe podróże po układzie słonecznym. Dziś sobie puszcze coś ciekawszego... ;P i zobaczę czy mi się przyśni!
--- Update 2008-02-18:
Kolejnej nocy miałem sen z serii o lataniu. Każdy sen w którym latam jest, w pewnym stopniu, kontynuacja poprzedniego. Kilka lat temu nauczyłem się unosić w powietrzu - teraz potrafię już polecieć na 1km i lądować przy całkiem dużych prędkościach, ale nie zawsze mi wychodzi i wtedy muszę podchodzić do lądowania drugi raz. W ostatnim śnie latałem po Malborku i rozpracowywałem tam jakąś sektę (co chyba było głównym tematem snu, ale latanie było ciekawsze). Kiedy zbliżam się do ścian budynków i drzew to myślę szybciej - wydaje mi się, że czas zwalnia - dzięki temu nie miałem jeszcze żadnej kraksy. Czasami tylko muszę odbić się od przeskody nogami. Przy lądowaniu jest inaczej - wtedy muszę przestać myśleć, zaufać instynktowi i samo się dzieje - gdy się nie udaje to po prostu wybijam do góry, robię pętle, nawrót i jeszcze raz - wtedy lecę już wolniej i się udaje.
Obudziłem się o 7 rano i okazało się, że na komputerze zapętlił się film popularno-naukowy, w którym dyskutowano przyszłe podróże po układzie słonecznym. Dziś sobie puszcze coś ciekawszego... ;P i zobaczę czy mi się przyśni!
--- Update 2008-02-18:
Kolejnej nocy miałem sen z serii o lataniu. Każdy sen w którym latam jest, w pewnym stopniu, kontynuacja poprzedniego. Kilka lat temu nauczyłem się unosić w powietrzu - teraz potrafię już polecieć na 1km i lądować przy całkiem dużych prędkościach, ale nie zawsze mi wychodzi i wtedy muszę podchodzić do lądowania drugi raz. W ostatnim śnie latałem po Malborku i rozpracowywałem tam jakąś sektę (co chyba było głównym tematem snu, ale latanie było ciekawsze). Kiedy zbliżam się do ścian budynków i drzew to myślę szybciej - wydaje mi się, że czas zwalnia - dzięki temu nie miałem jeszcze żadnej kraksy. Czasami tylko muszę odbić się od przeskody nogami. Przy lądowaniu jest inaczej - wtedy muszę przestać myśleć, zaufać instynktowi i samo się dzieje - gdy się nie udaje to po prostu wybijam do góry, robię pętle, nawrót i jeszcze raz - wtedy lecę już wolniej i się udaje.
Starsze posty dostępne w archiwum