2008-09-28

 

Say "mudkip"!









Labels:


2008-09-24

 

Paski do przewijania na touchpadzie

Brzegi touchpada spełniają funkcję rolki - przewijania pionowego i poziomego. Czasem czułem, że gdy kładę palec na touchpada, nie patrząc na niego, ale nie trafiam na krawędź, a chcę przewinąć ekran to potrzebuję chwili żeby dobić do krawędzi i upewnić się, że jestem już na pewno w obszarze przewijania. Poza tym gdy chcę użyć tej funkcji staram się od razu trafić palcem tak żeby jednak poczuć krawędź i być pewnym, że zadziała od razu tak jak tego oczekuję. Ten proces trwa ułamki sekund, ale mimo wszystko trochę dekoncentruje.

Żeby temu zaradzić przylepiłem dziś do touchpada dwa cienkie paski taśmy klejącej wzdłuż krawędzi strefy przewijania. Dzięki temu kiedy kładę tam palec to lewą stroną palca wyraźnie czuję śliskość taśmy, a lewo-centralnym obszarem opuszka daje się wyczuć krawędź taśmy, która określa dodatkowo kierunek przewijania i prowadzi palec w małej dolince określonej przez taśmę i krawędź samego touchpada. Nie przeszkadza to wcale w wygodzie używania touchpada i nie zmniejsza jego dokładności, a scroll świetnie działa nawet gdy palec fizycznie styka się tylko z taśmą.

Może paski powinny być cieńsze - wtedy lepiej by się komponowały z drobnymi czerwonymi akcentami na reszcie obudowy, ale myślę, że wtedy taśma mogłaby szybko się odkleić.

Do przewijania używam głównie trackpointa trzymając środkowy klawisz, ale to głównie pod linuxem - nie podoba mi się niestety działanie tej funkcji pod windowsem i tam czasem używam w tym celu właśnie touchpada.
---
Testuję teraz też użycie małych pasków taśmy na klawiszach klawiatury - ma to spełniać funkcję podobną do kresek na klawiszach ze znakami "F", "J" i "5", ale dotyczy większej ilości klawiszy i pozwala identyfikować je na podstawie ułożonego na nich lekko wypukłego wzoru. Widziałem kiedyś przeźroczyste naklejki z alfabetem Braille'a na zwykłą klawiaturę, które spełniły by rolę, ale chcę coś prostszego. Ma to nie przeszkadzać w długodystansowym pisaniu i nie wymagać specjalnie uczenia się tych symboli na pamięć. Te z lewej części klawiatury mogą powtarzać się po skrajnie prawej stronie, bo jest ich mało (za to są łatwe do zidentyfikowania).

Mam nadzieję, że z czasem przyzwyczaję się do niektórych symboli na tyle, że gdy położę palce na klawiaturze, to będę od razu wiedział jakie jest moje rzeczywiste na niej położenie, podczas gdy normalnie potrzebowałbym znaleźć jakiś wyraźnych sąsiadów (spacja, tab, shift, alty, enter, F, J, eFy, itepe). Dotyczy to tylko sytuacji, w których nie zamierzam układać rąk do dłuższego pisania, jest ciemno i/lub jestem w niestandardowej pozycji albo klawiatura jest słabo dostępna. Obecnie w takich sytuacjach zdarza się, że wklepię coś zupełnie bezsensu, orientuję się, że co jest grane, muszę to skasować to co napisałem, czasem nawet spojrzeć na klawiaturę żeby zobaczyć się gdzie jestem i napisać to co chciałem jeszcze raz. Nie jest tajemnicą, że można czasem znaleźć w ten sposób strony, na które inaczej nigdy by się nie trafiło, ale to już inna historia...

2008-09-23

 

Zakaz gry w piłkę

Ciągle się słyszy, że teraz dzieci są inne niż kiedyś; bez wyobraźni, siedzą w domu i wcinają chipsy, a wszystko to przez te komputery i internet. Ale niedawno z zaciekawieniem obserwowałem jak sytuacja rozwija się na placu zabaw przy moim domu. Na początku lata dzieci zaczęły organizować mecze. Pewnego dnia wszedłem do kuchni i szczęka mi opadła jak zobaczyłem usypane z piasku linie i małego sędziego, który wlepiał żółte kartki. Nawet to uwieczniłem:



Następnego dnia był chyba jakiś ważny mecz, bo ludzie sterczeli w oknach i z zaciekawieniem i emocjami obserwowali grę jakby to były prawdziwe mistrzostwa! Trochę mi się to kojarzyło ze zdjęciami z afryki, gdzie dzieci biegają po piasku kopiąc piłkę zrobioną ze szmat. Nie chodzi mi o beznadziejny wygląd bloku w tle, ale o siłę dziecięcej wyobraźni i przystosowanie się do każdych warunków.

Dziś rano wszedłem do kuchni, wyjrzałem przez okno na plac zabaw i o to co zobaczyłem:





Typowe; zamiast naprawić zepsutą od dawna huśtawkę ktoś zadał sobie tyle trudu, żeby zorganizować nie jeden, a dwa zakazy gry w piłkę... Gratulacje dla pomysłodawcy.

 

wiide angle - c.d.

Kupiłem nowy wizjer, ale niestety działa to wszystko bardzo cienko, bo w tym jest za dużo odblasków na obudowie, co gubi wiimota - niestey dawali tylko złote i srebrne. Poza tym jest aż za bardzo szerokokątny - niestety prawie wszystkie teraz takie robią (jeden zdawał się ok, ale był potwornie drogi), a wszędzie poza centrum pola widzenia potwornie niedokładny - "optyka" chyba w całości jest z plastiku!:(

Poza tym zaczynam mieć wątpliwości czy kierunek wskazywania może rzeczywiście być łatwo kojarzony z oddzielnymi kartami. Może ich ułożenie jest złe? A może ich krawędzie powinny być grube? Nie wiem na razie. Próbowałem połączyć klawisze na klawiaturze z odpowiednimi kartami w grze i od razu da się tego używać. Dlatego coraz bardziej czuję, że nie zajdę tu z wiilotem za daleko...

Chcę jeszcze spróbować zaprzęgnąć wiimote do gry w pary tak jak się go używa w formie kierownicy i zaznaczać karty obracając nim jak na obrazku powyżej. Obawiam się jednak, że bez patrzenia nie da się wiele kart w takim kole rozróżnić. Być może nawet sam model jest dobry, ale zamiast akceleratorów można po prostu użyć do tego rolki w myszce, a każdej z kart przypisać odpowiednią nutę, literę czy coś podobnego.

Labels:


2008-09-22

 

Szerokokątny wiimote

Robię teraz prostą grę w pary (zwana też "pamięć"; szukanie par kart), w którą można grać nie patrząc na ekran. Domyślnie ma to być gra dla niewidomych. Do sterowania grą służy wiimote - po prostu steruję nim niewidocznym kursorem. Wygląda to tak, że siedzę na krześle dwa metry od biurka i macham wiilotem w powietrzu. Kiedy wjeżdżam na kolejną kartę słyszę odgłos. Odkryte karty wydają trochę inny odgłos. Kiedy wjeżdżam na krawędź gry słyszę kolejny dźwięk. Każda karta po odkryciu ma wydawać jakiś charakterystyczny odgłos (może to będzie muzyka?). Chodzi o znalezienie par kart brzmiących tak samo.

Miałem nadzieję, że jak będę wskazywał wiilotem jakieś miejsce w powietrzu to nawet mając zamknięte oczy będę wiedział co to za miejsce. Niestety po pierwszych testach z polem zaledwie dwunastu kart (4x3) okazało się, że łatwo się pogubić - po prostu po chwili nie wiedziałem już właściwie w jakim kierunku wskazuję dopóki nie dobiłem do brzegu, ale wtedy też nie wiedziałem na jakiej jestem wysokości. Podejrzewam, że jest w tym, że wiimote ma bardzo wąski kąt patrzenia (obejmuje tylko 45 stopni).

Postanowiłem temu zaradzić przyczepiając do wiimote wizjer (który od czasu gdy go znalazłem ciągle mi się do czegoś przydaje!). Najpierw udało mi się określić dokładne położenie sensora, a potem sięgnąłem do moich bogatych zasobów taśmy klejącej, która mi została po oblepieniu drukarki ;). W takim setupie działa to dużo lepiej. Niestety wizjer ma w kilku miejscach rysy na soczewce przez co kursor czasem niekontrolowanie przeskakuje. Muszę też podłączyć więcej diod, bo przez ten wizjer są gorzej widziane (są mniejsze). Dlatego do kolejnej wizyty w OBI zawieszam projekt, ale myślę, że będzie z tego coś ciekawego.

Chcę też dodać to, że w zależności od kierunku wskazywania, odgłosy będą się przesuwały na odpowiednią słuchawkę i będą zmieniały swoją wysokość (analogicznie do programu vOICe). Chcę też spróbować innych gier - szczególnie myślę o klonie ponga i prostych wyścigach. Z innych spraw myślę o zrobieniu managera plików dla niewidomych też sterowanego wiimote i z użyciem jakiegoś prostego syntezatora. Mam wrażenie, że to trochę głupi pomysł i lepiej w roli kontrolera takiego programu sprawowałaby się po prostu klawiatura, ale chcę spróbować - może być fajne. Swoją drogą nie widziałem żeby dało się przypisać do plików dźwięki tak samo jak daje się przypisać ikony (może słabo szukałem?).

Labels:


2008-09-17

 

fantazyjne dialogi

Nie mogę zasnąć. Umysł mam jasny jak za dnia. Kiedy zamykam oczy myśli wędrują w historie i dialogi, które mogłyby się wydarzyć, ale raczej na pewno się nie wydarzą. Zawsze zaczyna się niewinnie od hipotetycznej sytuacji, a potem rozwija się w drzewo możliwości typu "co by było gdyby". Kolejne myśli dzieją się same. Myślę głównie o przebiegu hipotetycznych rozmów z różnymi ludźmi na najdziwniejsze tematy. Niektóre takie rozmowy to coś jak przygotowanie na trudne sytuacje - jakby na wszelki wypadek. Coś jakby symulacja scenariusza, analogiczna do tych używanych przez astronautów czy pilotów myśliwców tylko sprowadzona na arenę kontaktów międzyludzkich. Tylko, że to samo się wymyśla.

Pierwszy taki "dialog" jaki pamiętam wymyśliłem jak miałem jakieś 3-4 lata. Pewno wcześniej już gadałem do siebie, ale ten konkrentny pamiętam dosyć wyraźnie. Bawiłem się z siostrą - ja miałem jakąś resorówkę, ona coś tam robiła z barbie. Jednak jako 5 lat starsza siostra jej zabawa pewno była dużo bardziej wyszukana od mojej i w pewnym momencie zasugerowała, że może bym się tak sam pobawił? Na początku nie byłem tym zachwycony jednak postanowiłem spróbować. Usiadłem w innym pokoju z kilkoma zabawkami i nie wiedziałem co dalej robić! Pomyślałem coś w stylu: "Jak to sam bawić? Co właściwie mam robić?"... Żeby było ciekawie postanowiłem wymyślić jakieś postacie, było ich chyba trzech dorosłych. Zacząłem sobie po cichu mówić co oni po kolei mówią. Nie byłem włączony w rozmowę. To było raczej coś takiego, jak dziecko obserwuje rozmowę dorosłych. Pamiętam, że ich rozmowa słabo się kleiła i długo się tak nie bawiłem, ale te same postacie wyobrażałem sobie później wielokrotnie w różnych zabawach. Potem na szczęście poszedłem do przedszkola.

Wracając do samych wymyślonych dialogów to rodzą się z prostych myśli wyobrażeń w które angażuję się na tyle, że dopiero po dłuższym czasie orientuję się, że poprowadzę cały dialog w jakieś bezsensowne sytuacje. Chyba każdy tak ma - prawda? To dzieje się samo - coś jak wnioskowanie. Jest myśl, od której krok po kroku wyciąga się kolejne, a z nich coraz to nowe i bardziej oddalone od pierwotnej. Oczywiście po drodze popełnia się wiele drobnych błędów, które powodują, że ląduje się w fantazyjnym świecie, jeżeli nie fałszu to przynajmniej kosmicznego nieprawdopodobieństwa. I tak często uderzam się niemal po twarzy kiedy nagle orientuję się w jakim idiotycznym punkcie stoi wymyślona fantazja. I w ogóle po co o tym myślę? Obawiam się tylko tego, że niektóre drobne emocje, które wtedy odczuwam wpływają na to jak działam w prawdziwym świecie w rzeczywistych sytuacjach.

Czasami wydaje się, że podobną mechanikę mają niektóre sny. Tylko wtedy nie ma zwykle świadomości, która może się wtrącić i przypomnieć, że to nie naprawdę.

Ostatnio mam całkiem normalne sny, podobne właśnie do tych dialogów, ale są one zadziwiająco zrównoważone - przynajmniej te które po obudzeniu pamiętam. Rozmawiam o różnych rzeczach, o których raczej nie będę rozmawiał w prawdziwym świecie. Zwykle jestem 1 na 1 z różnymi znajomymi, nieznajomymi, uczonymi czy nawet moimi egzaminatorami (ile to już razy zdawałem u nich niezdane egzaminy!)... na złość nie zdarzają się supermodelki - z drugiej strony to by było straszne marnotrawstwo snu tak z nimi rozmawiać. Często śnią mi się różne warianty rozmów na te same tematy. Zastanawiam się czy to nie jest przypadkiem mechanizm obronny mechanizmu przed kumulowaniem się w głowie zbyt wielu niewiadomych? Tzn. umysł produkuje dla mnie filmy tłumaczące rzeczywistość - dające jakieś tam odpowiedzi na trapiące pytania tylko po to żeby wypełnić luki - przecież cały czas to robi, tłumacząc co widzę i co jest tam gdzie nic nie widzę, gdzie i kim jestem i dlaczego siedzę tu o 6:30 pisząc posta (którego być może rano będę musiał skasować, bo jak zobaczę co wyprodukowałem to ze wstydem uzmysłowię sobie, że ktoś mógł już to przeczytać! tak jak posty poimprezowe, ale z nich chyba już się wyleczyłem;) na chwilę dogoniłem czoło potoku nocnych rozważań i może uda mi się zasnąć... branoc

2008-09-11

 

Takie miałem wczoraj skojarzenie jak siedziałem u dentysty... To po prawej to "Wojna Światów". Tak jak film, moja wizyta w gabinecie dobrze się skończyła, chociaż momenty były ;)

2008-09-07

 

Two-tap

"Two-tap" - tak nazwałem ten system, bo wprowadzenie każdego znaku wymaga dokładnie dwóch kliknięć (a nie jak w multi-tap 1, 2, 3 lub więcej).

Cyfry ustawiłem tak żeby drugie kliknięcie odpowiadało cyfrze na klawiaturze (poza zerem, które jest podwójnym kliknięciem "2"). Litery są tak rozłożone, że w każdym boksie jest wycinek alfabetu (co ułatwia naukę), a boksy ustawione są w kierunku przeciwnym do wskazówek zegara. Samogłoski są w "rogach" (poza "y", ale może to zmienie) i tak jak zero wymagają podwójnego kliknięcia (są najszybsze; np. litera "a" to "11", "e" to "44"). Dodatkowo Enter to "99". Spacja jest osobna i wymaga jednego kliknięcia "0" - tak jak typowa spacja w nokiach. Spółgłoski są tak umieszczone żeby zmaksymalizować użycie obydwu kciuków i żeby dało się je wklikać możliwie szybko (np. żeby wprowadzić "t" klikam prawym kciukiem "6", a potem lewym "4" - dzięki takiemu umieszczeniu mogę lewy kciuk przygotować jednocześnie z prawym i dwa niby osobne kliknięcia stają się pojedynczym symbolem: względnym rozmieszczeniem kciuków). Wyjątkiem jest "w". Na zdjęciu "n" jest umieszczone wbrew zasady, bardzo niewygodnie i już to poprawiłem. Pozostałe znaki - a dostępne są wszystkie znaki z klawiatury - rozmieszczone są w miarę możliwości wygodnie. Najmniej wygodne, na razie wolne pozycje być może wykorzystam na specjalne funkcje lub "znaki narodowe".. Duże litery są włączane i (półautomatycznie) wyłączane tak jak w multi-tap czy T9.

Najwięcej wątpliwości mam z umieszczeniem nawiasów, z których każdy rodzaj jest często używany podczas programowania. Niemal wszystkie są rozmieszczone z jakimś pomysłem w głowie: przy każdym mam na uwadze to, że jest nawias otwierający i odpowiadający mu zamykający - staram się rozmieszczać je tak by z jednej strony sekwencje ich wklikiwania były podobne i łatwe do zapamiętania, a z drugiej strony, żeby się nie myliły. Myślę, że w praktyce wyjdzie dopiero, które warianty są znośne. Najbardziej lubię zwykłe nawiasy - sekwencje "12" i "21" są symetryczne jak same symbole i ich rola, ale mogą się mylić.

Generalnie ponieważ testowałem na razie różne rozkłady to nie nauczyłem się, żadnego dostatecznie dobrze (co chwile wprowadzałem zmiany). Ten na zdjęciu to aktualny stan i po używaniu go ok. 30 min tekst pisałem na oko równie szybko jak multi-tapem, z którego korzystam od lat (zamiennie z T9). W przypadku tekstów programów lub źródeł html two-tap jest bez porównania szybszy, bo wprowadzanie większości "specjalnych" znaków, a w szczególności nawiasów, wymaga tylko dwóch kliknięć w porównaniu do bardzo wielu (niepewnych) ruchów, które trzeba wykonać przy multi-tapie.

Edytora jednak ciągle nie udostępniam, bo nie jestem z niego zadowolony. Co prawda wszystko zdaje się działać, ale jest bardzo nieoptymalny i sporo mu brakuje; w szczególności nie ma zawijania wierszy (jest tylko poziomy scroll podążający za kursorem), a na tak małym ekranie według mnie to jest konieczność. Co prawda jest już dosyć wygodny copy, cut, paste, go-to, find, ale ciągle niewygodnie mi się porusza po tekście. Są też niedociągnięcia przy rysowaniu.

Jeżeli ktoś ma pomysły co by tu zmienić/poprawić... będę wdzięczny za wszelkie sugestie.

---
UPDATE: Ależ tu było błędów ort.! Podziękowania dla Anki za zwrócenie uwagi. Nie wiem dlaczego mi ich nie podkreśliło jak pisałem :/...
Przy okazji to: Tak, wieeem... wcale nie mam dysortografii, nic takiego nie istnieje - po prostu jestem leniwy, za mało czytam i się nie staram - jaaaasne - dzięki za pomoc i zrozumienie, so long and thanks for all the fish

2008-09-04

 

edytor do kodowania na fonie

[Wstęp jest długawy - to jak w edytorze działa wprowadzanie tekstu jest w czwartym akapicie od końca.]

Zawsze interesowały mnie różne niekonwencjonalne metody interakcji z komputerem - szczególnie gdy z góry narzucono pewne ograniczenia. Dużo ciekawych eksperymentów w tym polu robi Ken Perlin (ten od Perlin noise) - szczególnie jeżeli chodzi o wprowadzanie tekstu.

Jakieś pół roku temu próbowałem opracować metodę dla jednej ręki, która spoczywa na klawiaturze (siedem klawiszy + plus dwa do ekstra funkcji) silnie inspirując się właśnie metodami Perlina. Nie podobało mi się w jego systemach to, że podczas ich używania czuje się dużą niepewność. Być może to kwestia treningu? Spróbowałem to wtedy obejść i chyba mi udało, ale do niczego mi się nie przydało, dlatego projekt rzuciłem.

Kiedy kupiłem nowy telefon i okazało się, że można na nim odpalać skrypty w pythonie zapragnąłem móc pisać programy na samej komórce. Niestety multi-tap, a tym bardziej T9 się do tego nie nadają. Dodatkowo jest problem z wcięciami... nie mówiąc o wszelkich znakach "specjalnych" ukrytych pod *. Tak postanowiłem sięgnąć do mojej metody i napisać w pythonie edytor z wprowadzaniem tekstu wcześniej próbowaną przeze mnie metodą. I wtedy przypomniała mi się przypowieść ("The Zen of Programming", Geoffrey James, 1988):

"Curse these personal computers!" cried the novice in anger, "To make them do anything I must use three or even four editing programs. This is truly intolerable!"
The master programmer stared at the novice. "And what would you do to remedy this state of affairs?" he asked.
The novice thought for a moment. "I will design a new editing program," he said, "a program that will replace all these others."
Suddenly the master struck the novice on the side of his head.
"What did you do that for?" exclaimed the surprised novice.
"I have no wish to learn another editing program," said the master.
And suddenly the novice was enlightened.


Niestety nie udało mi się zaprzęgnąć gotowych narzędzi do mojego celu i uznałem, że jednak szybciej napiszę cały edytor od zera...

Na diagramie mniej więcej jawi się jak to działa. Na ekranie wyświetlona jest aktualna mapa klawiatury. Jeżeli chcę napisać literę "r" to naciskam kolejno "61": 6-wybiera minimapę, a potem 1-wybiera z minimapy literę "r". Żeby napisać "foo(x)" klikam "475757316737". Po każdym kliknięciu mam reakcję na ekranie w postaci zaznaczenia minimapy na podpowiedzi lub wstukania litery. W każdej chwili można przesuwać kursor, czy przejść do trybu zaznaczania tekstu gdzie można kopiować, wycinać lub robić grupowe wcięcia. Jest też kilka skrótów niezaznaczonych na diagramie (np. duże litery to standardowe "#")

Jak widać jeszcze wielu pól nie wykorzystałem. Chcę trochę zmienić klawiaturę tak by zmaksymalizować użycie obydwu rąk, a zminimalizować sytuację gdy muszę jednym palcem kliknąć dwa klawisze leżące blisko siebie, bo to zdaje się najwolniejsze na małej klawiaturze.

Narazie edytor jest w takim stanie, że nie ma jeszcze menu "File" i nie ma jak zapisywać czy ładować pliki, ale najważniejsze funkcje edycji działają. Niestety jest to mój pierwszy program w symbianowym pythonie i źródło ma fatalną strukturę... ale nie o to chodzi. Jak trochę go potestuję i okaże się dobry na pewno wrzucę źródła. Najfajniejsze jest to, że będę mógł edytować źródła tego edytora tym samym edytorem na telefonie :))). Z power ficzerów można by dodać parsowanie edytowanego źródła na żywo i możliwość wprowadzania jak w T9, ale ze zgadywaniem w kontekście tego źródła i importów - wiem, że prędzej kupię sobie fon z pełną klawiaturą niż to zrobię, ale zawsze można pomarzyć.

Jedna ważna sprawa: kiedyś rozejrzałem się po sieci w poszukiwaniu metod wprowadzania tekstu na komórkach i jest tak ogromna ich ilość, że nie zdziwiłbym się wcale gdyby ktoś coś takiego już wcześniej opatentował kilka lat wcześniej i nie ma w tym nic nowego. Po prostu chcę mieć rozsądny edytor na komórce - tyle.

2008-09-02

 

deskscape formation

Przez ostatnie dwa miesiące specjalnie zaprogramowana kamera internetowa robiła kilkanaście zdjęć mojego biurka dziennie...

jaaasne...

Starsze posty dostępne w archiwum

This page is powered by Blogger. Isn't yours?